Ojciec Pio cierpiał i wiele płakał nie z powodu stygmatów, lecz prześladowań przez niektórych hierarchów Kościoła. To były szatańskie pułapki – mówi dziennikarz Renzo Allegri, autor nowej książki „Zniszczyć świętego”, w której odkrywa nieznane fakty, dotyczące prześladowania świętego kapucyna.

CHCESZ POZNAĆ NOWE NIEZWYKŁE FAKTY Z ŻYCIA O. PIO? ZAMÓW KSIĄŻKĘ „ZNISZCZYĆ ŚWIĘTEGO”

Renzo Allegri dotarł do nieznanych faktów z życia ojca Pio, biorąc pod lupę przede wszystkim ten okres w jego życiu, gdy był prześladowany przez wpływowych ludzi Kościoła.

Jak zaczął się koszmar prześladowań w życiu ojca Pio? Allegri twierdzi, że problem pojawił się dość niespodziewanie. Zakonnik otrzymał już wówczas dar stygmatów, rozeznał go jako dar od Boga, a do San Giovanni Rotondo przyjeżdżały tysiące ludzi, spragnionych spowiedzi, Eucharystii i spotkania z kapucynem.

Te tłumy były jak wymierzony policzek dla lokalnego duchowieństwa, które czuło się nie tylko zaniedbywane, ale i źle znosiło, że klasztor, w którym mieszkał ojciec Pio, otrzymywał także wiele datków. Pieniądze spowodowały wybuch zazdrości i zawiści. Lokalny kler, pod przywództwem biskupa Manfredonii, któremu podlegało San Giovanni Rotondo, postanowił się zemścić i położyć temu kres – mówi Allegri. W ten sposób do Świętego Oficjum zaczęto słać listy z licznymi oskarżeniami wymierzonymi w ojca Pio.

Święte Oficjum, na podstawie m.in. badań ojca Gemmeliego doszło do wniosku, że ojciec Pio jest… oszustem. Nałożono na niego liczne kary. W tej sprawie nie mogli też zabierać głosu jego współbracia, ponieważ groziły im podobne kary.

Jak to wszystko znosił ojciec Pio? – Oczywiście był posłuszny, ale bardzo cierpiał. Gdy mówimy o stygmatach, dręczeniu przez demony, cierpieniach duchowych, to myślę, że żadne z tych udręk nie było nawet porównywalne z bólem, jaki sprawiały mu ciosy ze strony Kościoła. Podkreślał jednak, że nie wolno za to Kościoła w żaden sposób krytykować – mówi Allegri.

Czy jednak można za te prześladowania oskarżać Kościół? Allegri nie ma wątpliwości, że trzeba mówić o konkretnych osobach, które źle życzyły zakonnikowi. – Trudno mówi o jakiejś zbiorowej winie Kościoła. Za ataki na ojca Pio odpowiedzialni było konkretni ludzie – podkreśla dziennikarz.

Łzy ojca Pio

Jednak z czasem pierwsza fala ataków wygasła, głównie dzięki interwencji papieża Piusa XII. Druga fala, która pojawiła się w 1959 roku okazała się jednak znacznie brutalniejsza od pierwszej. – Ojciec Pio był już starszy, schorowany i został objęty wizytacją apostolską ze strony Watykanu. W jej trakcie wizytator oskarżył go o utrzymywanie stosunków płciowych z kobietami. Ojciec Pio zmuszony był się bronić. Aż w końcu został uznany winnym, a także oszustem i krzywoprzysięzcą. Ta napięta sytuacja utrzymywała się przez długi czas. Z jednej strony biedny Ojciec Pio ze znakami męki Chrystusa na ciele i małą grupką osób, które mu wierzyły. Z drugiej strony cały aparat jurysdykcyjny Kościoła, który kolejnymi wyrokami skazującymi wydawanymi przez Najwyższy Trybunał kościelny zmuszał całą społeczność chrześcijańską do uznawania tego kapucyna za oszusta – mówi Allegri.

Znikające stygmaty

Te chwile okazały się najbardziej bolesne dla zakonnika. Allegri podkreśla, że wtedy ojciec Pio bardzo często płakał, przeżywając kolejne ataki.

Gdy zakonnik umierał ciążyło na nim jeszcze 5 wyroków. Niebo jednak zadbało, by Kościół mógł wynieść go na ołtarze. – Zaprzyjaźnieni lekarze ojca Pio od razu zauważyli, że ma miejsce nowy, wielki znak. Jego stygmaty były badane przez różnych lekarzy, także tych wysyłanych przez Watykan, którzy sporządzali pisemne sprawozdania, przyznając, że były to prawdziwe, głębokie rany przeszywające spód dłoni. W archiwum zakonu było też wiele fotografii i zdjęć rentgenowskich, które potwierdzały opinie lekarzy. A zatem rany te nie mogły zniknąć bez pozostawienia blizn. A jednak tak się stało: po śmierci ojca Pio stygmaty po prostu zniknęły. Zjawisko to było absolutnie niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia. A zatem miał miejsce nowy cudowny znak. Dowiedziawszy się o tym, niektórzy współbracia ojca Pio zaczęli zbierać wszystkie możliwe dokumenty dotyczące jego życia. Było tego sto grubych tomów. Jednak Święte Oficjum nie dawało zgody na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Dopiero po wyborze Karola Wojtyły na papieża, sprawa nabrała biegu – opisuje Allegri.

Włoski dziennikarz zwraca również uwagę, że ogromną rolę w uznaniu świętości ojca Pio odegrał święty Jan Paweł II. Karol Wojtyła od lat utrzymywał kontakty z kapucynem. To za sprawą modlitw zakonnika z Pietrelciny cudu uzdrowienia doświadczyła przyjaciółka polskiego papieża, Wanda Półtawska.

TEKST POWSTAŁ NA PODSTAWIE KSIĄŻKI RENZO ALLEGRIEGO „ZNISZCZYĆ ŚWIĘTEGO”. ZAMÓW KSIĄŻKĘ JUŻ DZISIAJ!