Obecnie, kiedy chrześcijanie spotykają się z jakimś elementem obcym myśli chrześcijańskiej, starają się albo ów element przemilczeć, albo zasymilować go za wszelką cenę, co jednak siłą rzeczy musi się zakończyć deformacją doktryny. Osądzać, korygować i odrzucać już coraz rzadziej się ośmielają. Przykładem niech będzie chociażby kwestia homoseksualizmu. W tym przypadku, gdy katolicy a nawet duchowni domagają się jego integracji z doktryną popełniają wielki błąd lub wręcz dopuszczają się zdrady.

 Objawienie jednoznacznie mówi, że homoseksualizm jest nieuporządkowaniem w człowieku, dlatego też akty homoseksualne są z gruntu niegodziwe i stanowią poważne naruszenie prawa Bożego.

 Tymczasem współczesna antykultura nakazuje już nie tylko tolerancję, ale także afirmację homoseksualizmu. Owe postulaty podpiera, dla ich uwierzytelnienia, różnego rodzaju badaniami naukowymi mającymi świadczyć, jakoby homoseksualizm był czymś naturalnym. Jeśli w istocie tak jest, według zasad dialogu domagającego się konsensusu należy zrewidować dotychczasowe nauczanie katolickie, czego się coraz częściej dokonuje.

 W Niemczech na przykład biskupi w swojej drodze synodalnej pod wpływem opinii świata podpartej tezami współczesnej psychologii uznali homoseksualizm za normalną, alternatywną drogę realizacji ludzkiej seksualności, przez co siłą rzeczy musieli stwierdzić, że aktów homoseksualnych nie można nazywać grzechem. Zatem pod naporem mądrości świata porzucana jest lub zmieniana mądrość Objawienia.

 Błąd pierwszy

W opisanym powyżej procesie poszukiwania konsensusu i uzgadniania doktryny z tym, co głosi świat, dochodzi oczywiście do szeregu błędów. Przede wszystkim za normatywne uznaje się to, co ludzkie i określone mianem naukowości. Oczywiście Kościół nie powinien być ślepy na fakty wyłaniające się z natury i rozumu. Natura stworzenia i światło rozumu nie mogą być sprzeczne z prawdą Stwórcy tejże natury i rozumu. Hierarchia jest tutaj jednak odwrócona. Bezwzględnie uznaje się, że osiągnięcia ludzkiego rozumu są właściwą miarą osądzania Objawienia, a nie odwrotnie.

Tymczasem nauka, jak na przykład psychologia i genetyka, nie jest w stanie orzekać o naturalności homoseksualizmu. To, co może orzec, to na przykład fakt, iż homoseksualizm w niektórych przypadkach może być wrodzony, a nawet zdeterminowany genetycznie. To jednak, wbrew temu, co się błędnie mniema, nie świadczy o jego naturalności, a co za tym idzie – normatywności.

 Istnieje bardzo wiele dysfunkcji, które są wrodzone, a nawet genetyczne, co jednak nie świadczy, że są czymś naturalnym i normatywnym (na przykład choroby genetyczne). O naturalności czegokolwiek nie mówi nam nauka; jeśli już poruszamy się po płaszczyźnie ludzkiej, to mówi nam o niej filozofia. Nauka stwierdza fakt istnienia pewnych przypadków, natomiast nie ma mocy orzekać o ich naturalności czy normatywności.

ZOBACZ KSIĄŻKE O. JANA STRUMIŁOWSKIEGO „ZACHWIANA HIERARCHIA”. KLIKNIJ TUTAJ!

 Powtórzmy: stwierdzenie faktu istnienia homoseksualizmu w społeczeństwie i dowiedzenie jego wrodzonej genezy nie świadczy o jego naturalności i normatywności. Dochodzi tutaj do wielkiego nadużycia nie tylko kulturowego, ale wręcz naukowego i ideologicznego. Nauka nie może w takim przypadku rościć sobie pretensji do przeprowadzenia rewizji nauczania Kościoła. Objawienie nadal pozostaje normatywne względem mądrości świata.

 Katastrofalnym błędem i zdradą są sytuacje, w których duchowni aprobują homoseksualizm i domagają się jego integracji z doktryną katolicką. Takim duchownym w rzeczywistości brakuje nie tylko wiary i podstaw formacji teologicznej, ale również rzetelnego studium filozoficznego i zrozumienia natury nauki.

Błąd drugi

 Łagodniejszą reakcją w kwestii homoseksualizmu jest przyjęcie postawy tolerancyjnej. Często można spotkać się z sytuacją, w której katolik pozostaje wierny swoim przekonaniom, lecz nie chce tych przekonań narzucać innym. Jest tolerancyjny: argumentuje, że uznaje ludzką odmienność i nie chce innym dyktować, jak mają żyć. Bo kimże jest, żeby osądzać innych?

 Niemniej i w takim przypadku dochodzi tak naprawdę do zdrady Objawienia. Po pierwsze w takiej postawie może się kryć przeświadczenie, że inne poglądy na daną kwestię, nawet jeśli są nie do pogodzenia z nauką Kościoła, są równoprawne i mogą stanowić alternatywę dla chrześcijaństwa. Prawdę Bożą zrównuje się zatem z ludzkimi mniemaniami.

Nadrzędność prawdy katolickiej sprowadza się w takim przypadku nie do faktu, że jest to prawda Boża, czyli obiektywna i niepodważalna, ale do tego, że jest nasza. My myślimy w ten sposób, ale nikogo nie zmuszamy do przyjęcia takich poglądów.

Po drugie w takiej postawie zdradzamy Ewangelię, gdyż jest nam obojętne, że ktoś żyje w sposób przeciwny Bogu, a więc naraża się na wieczne potępienie. Chrześcijaństwo nie może się sprowadzać do tego, że my sami żyjemy w zgodzie z Bogiem, lecz przecież każdy może robić, co mu się podoba. Oczywiście nikogo nie da się zmusić do przyjęcia Boga i Jego prawdy, niemniej brak troski o zbawienie brata, brak troski o jego nawrócenie i zjednoczenie jest na wskroś niechrześcijańskie. Chrześcijanin w obliczu grzechu innych ludzi winien płakać i drżeć, a wobec modelu życia i kultury prowadzących do odrzucenia Boga powinien się jasno sprzeciwiać, gdyż właśnie podawanie błędu za prawdę i grzechu za coś szlachetnego stanowi istotę zgorszenia, które szczególnie jaskrawo potępiał Jezus.

KLIKNIJ TUTAJ I PRZECZYTAJ KSIĄŻKĘ O. JANA STRUMIŁOWSKIEGO „ZACHWIANA HIERARCHIA”

 Po trzecie w końcu, twierdzenie, że nie mamy prawa nikogo oceniać, jest z gruntu niechrześcijańskie. Właśnie fakt posiadania prawdy obiektywnej, prawdy Bożej, daje nam prawo do osądzania świata.

 Święty Paweł mówi, że człowiek duchowy wszystko rozsądza w swoim sercu mocą Ducha, którą jest obdarzony, a sam w tym, co stanowi jego życie zgodne z Duchem, przez nikogo nie może być sądzony (1 Kor 2, 14–15). Ileż w tym stwierdzeniu pięknej świadomości wynikającej ze spotkania Boga Żywego, który jest samą Prawdą! Jeśli natomiast ktoś stwierdza, że nie może niczego rozsądzać, to tak jakby stwierdził, że nie ma w sobie Ducha Bożego, światła Objawienia, tchnienia życia samego Boga.

 Postawa akceptacji cudzego grzechu zatem również nie jest postawą chrześcijańską.

Widzimy więc, że paradygmat równego dialogu powoduje, że albo wprost zdradzamy i zmieniamy prawdę objawioną, albo przynajmniej w jakiś nieuświadomiony sposób zapieramy się jej pełni. Co więcej, ów paradygmat sprawia, że całkowicie odwraca się kierunek relacji Kościół–świat.

Kościół to skansen?

 Współcześnie powszechnie twierdzi się, że Kościół jest niezrozumiały dla świata. Ale czy jest niezrozumiały rzeczywiście przez swoją inność, czy przez zatarcie jego wyjątkowości?

Jeśli chcemy wyjątkowość orędzia chrześcijańskiego uczynić lepiej widzialną, bardziej wyrazistą i zrozumiałą, powinniśmy ją przecież wyeksponować w jej inności, w jej wyjątkowości względem świata, a nie ukryć pod pozorem podobieństwa do tego, co światowe. Szaleńcze szukanie tego, co wspólne, upodabnianie się do świata i przebieranie wyjątkowości Ewangelii w pozory naturalnego ludzkiego dobra i wrażliwości sprawia, że skarb Ewangelii staje się nieczytelny, a tożsamość Kościoła niejasna.

Wydaje się więc, że Kościół jest niezrozumiały nie dlatego, że w nowoczesnym świecie chce uparcie paradować w średniowiecznych szatach, ale dlatego, że posiadając naturę inną niż świat, przybrał za bardzo postać tego świata, jego sposób myślenia, co w perspektywie względnej odrębności Kościoła i jego autonomii względem świata jest całkowicie niezrozumiałe.

Nie oznacza to oczywiście, że Kościół ma być skamieliną czy skansenem. Kościół ma być probierzem prawdy dla świata i źródłem światła, korzeniem prawdziwego życia pochodzącego nie z tego świata.

O. Jan Strumiłowski OCist

 WIĘCEJ CZYTAJ W KSIĄŻCE O. JANA STRUMIŁOWSKIEGO „ZACHWIANA HIERARCHIA”. KLIKNIJ TUTAJ!