Benedykt XVI jeszcze jako teolog przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary zdecydowanie stawał w obronie doktryny Kościoła. Wraz z jego abdykacją, w Kościele szybko ożywiły się nurty relatywizujące Jego naukę. Mimo to nawet papież-emeryt zdolny był hamować herezję, na przykład stając zdecydowanie w obronie celibatu. Co zatem stanie się z Kościołem po odejściu Benedykta XVI do Domu Ojcu? Kto powstrzyma kolejne próby rozwadniania nauczania Kościoła? O obecnej sytuacji w Kościele odważnie mówi w nowej książce „Noc bluźnierstw” ksiądz Piotr Glas [KSIĄŻKĘ ZNAJDZIESZ TUTAJ].

Czego najbardziej brakuje dzisiaj Kościołowi?

Tożsamości. Sól utraciła już swój smak.

To znaczy?

Nie wiadomo dokładnie, co to znaczy dzisiaj, że ktoś jest katolikiem. Kryzys tożsamości to kryzys wiary, który jak tsunami przechodzi nie tylko przez świat, ale właśnie przez nas, którzy jesteśmy Kościołem. Gdzie na przykład zgubiliśmy ducha misyjności Kościoła katolickiego, który na rozkaz samego Chrystusa musi głosić Jego naukę wszelkiemu stworzeniu, aby ludzie osiągnęli zbawienie? Misyjność to nie tylko budowanie szkół, pomoc żywieniowa, kopanie studni czy opieka medyczna, lecz przede wszystkim duch głoszenia nauki Kościoła katolickiego. Duch ten obumiera szybko, bo według najnowszych poglądów najwyższych przedstawicieli Kościoła wyznanie jest nieważne i nie musimy się obawiać, jeżeli ktoś wybierze inną wspólnotę niż katolicka.

KLIKNIJ TUTAJ I CZYTAJ WIĘCEJ W KSIĄŻCE KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”!

Słyszymy też, że ekumenizm to rodzaj ósmego sakramentu braterstwa chrześcijan i że nie trzeba sobie odbierać wiernych. Często obecnie mówi się, że katolikowi wystarczy do zbawienia bycie dobrym człowiekiem; ma on każdego i wszystko tolerować z miłości do stworzenia i Stwórcy. Przecież w Abu Zabi papież Franciszek podpisał się pod deklaracją końcową, która stwierdza, że wolą samego Boga była różnorodność ras, języka, kultur, płci i religii. Po co więc głosić i nawracać? Jaki jest zatem dalszy sens istnienia Kościoła? Kim jesteśmy jako Kościół? Organizacją, która – jak to się ładnie mówi – ma być tylko wrażliwa na krzywdę drugiego człowieka, troszczyć się o ubogich, opiekować się uchodźcami czy ratować langusty na palmie? Kłopot w tym, że robiąc to wszystko, wcale nie mamy gwarancji zbawienia, bo bez wiary nie osiągniemy życia wiecznego. Jezus powiedział: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, ten będzie zbawiony” (por. Mk 16, 16).

KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „CZAS BLUŹNIERSTW”!

Tymczasem idziemy w przeciwnym kierunku: wydaje się, że ktoś przestawił tory prawdy, a my jak gdyby nigdy nic zmierzamy sobie po tych torach prosto ku katastrofie. Kościół przestał walczyć o dusze, a zajął się sprawami co prawda istotnymi, ale niemającymi fundamentalnego znaczenia na drodze do zbawienia. Owszem, powinniśmy czynić dobro, kochać bliźniego, ale zapominamy, że miłość bliźniego to także głoszenie prawdy Ewangelii z mocą Ducha Świętego całemu stworzeniu, napominanie, gdy grzech rozplenia się jak chwast w ludzkich sercach, czy odważne pouczanie, gdy ktoś schodzi z dobrej drogi. Ilu kapłanów mówi wprost i bez kompromisu o śmiertelnych grzechach, z których wiele jest dzisiaj otwartym bluźnierstwem przed obliczem Bożego majestatu? Wielu przekonuje, że trzeba z miłością i tolerancją traktować każdego człowieka. Tak, ale czy to jest cała prawda o zbawieniu?

W tym kontekście aż strach pomyśleć, co się stanie z solą, która zwietrzała… Jezus nie miał oporów, aby tę gorzką prawdę nam w oczy powiedzieć. Zdepczą nas wieprze.

To ciekawe, zwłaszcza w kontekście sygnałów, jakie płyną z Watykanu. Organizowane są konferencje dotyczące naszego zdrowia, w których biorą udział zwolennicy aborcji i ruchów LGBT czy szefowie koncernów farmaceutycznych. Dyskutuje się też o zagrożeniach klimatycznych, wyznacza cele zeroemisyjności, dba o wyszczepienie wszystkich pracowników. Główne troski Watykanu przewrotnie oddano w jednej z szopek neapolitańskich w 2021 roku: trzej królowie trzymali w rękach paszporty covidowe. Co jest dzisiaj celem Kościoła?

Kościół stanął dzisiaj twarzą do świata, a odwrócił się od Boga. Świat porzucił Chrystusa, ale porzuca Go też dzisiaj Kościół. Zamiast być znakiem sprzeciwu, solą w oku, przypominać o rzeczywistości duchowej, poszedł na ugodę ze światem. Gdy wprowadzano zmiany soborowe, mówiono o wiośnie Kościoła. Dzisiaj, po kilkudziesięciu latach od soboru watykańskiego II, musimy przyznać, że tej wiosny nie widać. Szuka się dzisiaj rozmaitych sposobów dotarcia do człowieka, mówi się niby gdzieniegdzie o ateizacji i potrzebie ewangelizowania w nowym stylu – kłopot w tym, że to nie przynosi żadnych efektów. Z chwilą, gdy uznano, że Kościół ma się dostosować do epoki, do świata, w którym żyjemy, rozpoczął się głęboki kryzys.

Arcybiskup Sheen pięknie powiedział, że gdyby Kościół na przestrzeni wieków dostosowywał się do czasów, w których działał, nie przetrwałby tych czasów. Siłą Kościoła zawsze była troska o coś więcej niż dobrobyt człowieka. Zapominamy o tym, jak wielkie znaczenie miało chrześcijaństwo, gdy faktycznie skupiało się na głoszeniu Chrystusa i oddawaniu Mu należnej chwały. Tak powstała cała kultura chrześcijańska, architektura, rzeźby, muzyka, malarstwo. Dzięki temu możemy podziwiać dzisiaj wspaniałe katedry w Europie. A teraz? Chrystusa zastąpił bożek kompromisu. Idziemy na kompromis ze wszystkim i wszystkimi.

ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKE KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”. KLIKNIJ TUTAJ!

Przypomnijmy sobie obrazki z tych dziwnych rytuałów, gdy w Watykanie pojawiła się Pachamama. W sercu Kościoła odprawiano jakieś tańce, uczestniczyli w tym duchowni razem z Indianami. Później okazało się, że bożek, którego postawiono w jednej ze świątyń, jest w gruncie rzeczy ponurą postacią: Pachamamie składano ofiary z ludzi. Wpuszczono zatem do Watykanu jakiś demoniczny symbol. Jak się to wszystko ma do Kościoła, który był budowniczym największej i najszlachetniejszej cywilizacji w dziejach świata? Jak to się wreszcie ma do cierpienia tych wszystkich chrześcijan, którzy ginęli z rąk pogan, chociażby w trakcie prześladowań w starożytnym Rzymie czy później w Japonii? Komu my służymy?

KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ WIĘCEJ W NOWEJ KSIĄŻCE KS. PIOTRA GLASA „CZAS BLUŹNIERSTW”!

Zdaniem niektórych nadzieją na odnowę Kościoła ma być synodalność. Tyle że efekty ankiet z synodów w poszczególnych krajach, delikatnie mówiąc, nie napawają optymizmem. Pojawiają się tam przerażające postulaty zmian w Kościele: błogosławienie związków homoseksualnych, dopuszczanie kobiet do posługi kapłańskiej, udzielanie Komunii Świętej rozwodnikom ży- jącym w ponownych związkach. W Holandii na przykład uczestnicy synodu uznali, że Kościół jest za mało otwarty, za mało w nim ciepłych uczuć, że pozostawia na marginesie wspomnia- nych homoseksualistów czy rozwodników.

W Kościele, gdy pada pytanie o kryzys, dość popularną odpowiedzią jest, że „Łódź Piotrowa ni- gdy nie zatonie”. Owszem, to obietnica samego Chrystusa. Ale podobno Paweł VI miał skomentować te słowa dosadnie: owszem, Łódź Piotrowa nie zatonie, jednak Chrystus nie mówił nic o losie załogi. Co się z nią stanie? Dzisiaj, kiedy do tej łodzi dostaje się woda, załoga faktycznie powoli ratuje się ucieczką, chwytając się różnych sposobów i pozostawiając liczne zagubione dusze na pastwę losu. Synod to nic innego jak jeszcze jedna próba rozpaczliwego „ratowania” sytuacji, leczenia choroby poprzez zakażenie kolejną chorobą. Skoro tracimy wiernych, mówią rzecznicy synodu, to zburzmy wszystkie otaczające nas mury i wpuszczajmy każdego. Kłopot w tym, że jak zburzymy mury, zaleje nas całe to szambo z zewnątrz, brud grzechu, w którym pływa dzisiaj Europa i cały świat. Kiedyś może znów będzie potrzeba zwołania sztabu ludzi i ekspertów od teologii, aby nam to wyjaśniali.

Maltański hierarcha, kard. Mario Grech, powiedział jakiś czas temu w Polsce, że potrzebujemy w Kościele „nawrócenia synodalnego”. Co to ma oznaczać? Przyznam, że nie jestem w stanie tego wezwania zrozumieć. Do czego jako kapłan mam się nawracać? Do błogosławienia związków homoseksualnych czy do kapłaństwa kobiet? A może do Mszy Świętej sprawowanej na morzu, na wodnym materacu, przez półnagiego księdza, jak to miało miejsce jakiś czas temu we Włoszech? Będę wdzięczny, jeśli mi ktoś wytłumaczy, co takie nawrócenie ma oznaczać. Wiele wskazuje na to, jak piszą inni znawcy tematu, że zmiany synodalne, o których mówimy, zostały już wcześniej zaplanowane. Ta rewolucja, jak mówią, przypomina plany układane przez grupę bardzo postępowych kardynałów, nazywanych mafią z Sankt Gallen od miejsca, w którym się spotykali. Główne uderzenie piekła jest skierowane w wyeliminowanie pojęcia grzechu.

ZOBACZ WIĘCEJ W NOWEJ KSIĄŻCE KS. PIOTRA GLASA „CZAS BLUŹNIERSTW”!

Grzech przestanie istnieć, jak cudzołóstwa czy sodomiczny, a przez ten fakt bluźniercze czyny przeciwko Bogu zostaną uznane za cnotę. Perfekcyjne uderzenie. Cała ta otwartość na osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach, na homoseksualistów, zmiany w kapłaństwie i dopuszczanie do posługi kobiet lub żonatych mężczyzn – to nie są nowe postulaty. Z tej per- spektywy synodalność wygląda na pewien plan świadomego rozmontowywania Kościoła kawałek po kawałku. Pewnie niedługo zostanie jakiś niewielki wycinek, na którym małe grupy wiernych chrześcijan katolików znajdą sobie dom i zaczną od nowa. Kościoła nie da się zniszczyć, ale wiarę wielu ludzi tak.

POWYŻSZY FRAGMENT POCHODZI Z NOWEJ KSIĄŻKI KS. PIOTRA GLASA „CZAS BLUŹNIERSTW”. ZOBACZ TUTAJ!